piątek, 19 lipca 2013

"Kochaj mocno, całym sercem."

-Człowieku, czy ty nie posiadasz własnego życia?-krzyknęłam.-Ciągle mnie obserwujesz, próbujesz się dowiedzieć, gdzie znajduje się moje miejsce zamieszkania.Zajmij się swoim, prywatnym losem!
-Dlaczego, od razu, mnie skreślasz?-spytał.-Nie poznałaś mnie dokładnie, nie masz ochoty, porozmawiać, poznać.Poświęć mi godzinę.Mam wiele wyjaśnień, wytłumaczeń.-dąrzył swego.
Uległam.Nie miałam pojęcia, dlaczego.Próbowałam w końcu, zakończyć to wszystko, jednak..jego głos, zapach, uśmiech, przepiękne, kakaowe oczy..NIE, stop!
-Sześćdziesiąt minut, nie więcej.-rzekłam.
Oboje, w głuchej ciszy, zmierzając do przytulnej kawiarenki, czuliśmy, że będzie to napięta atmosfera.Zamawiając, latte macchiato, i cappuccino, zaczęliśmy pogawędkę.
-Spowiadaj się, niezawiele czasu, Ci pozostało.-mruknęłam.
-Tomasz Swędrowski, sportowy komentator, były siatkarz..
-Ojciec osoby, z którą aktualnie rozmawiasz.-odpowiedziałam.
-Twój rodziciel, moja rodzicielka..oni..-nie skończył.-Jestem..twoim przyrodnim bratem.
Upuszczając filiżankę, wylewając kawę, uciekłam, tam gdzie poniosły nogi.Słysząc głos rozgrywającego, zza pleców, ujrzałam jego przesmutną twarz.
-Czy ty nic nie rozumiesz?!-pisnęłam, przez łzy.-Do tej pory, nie wiesz, dlaczego Cię unikam?
-Nie mam pojęcia.Chcę się tego dowiedzieć.Tu i teraz, ani sekundy, dłużej.-odparł.
-Zadurzyłam się w Tobie.Gdy tylko spojrzałam, głęboko w Twoje oczy.Moje ciągłe sny, zawierają Ciebie, w roli głównej.Dlatego, nie chciałam tego ciągnąć.Różnica wieku..-otarłam łzy, spływające po twarzy.-I ta, okropna wiadomość.-rozpłakałam się.
-Chciałem wyznać Tobie, taką samą wiadomość.W Warnie, wydarzyło się coś, czego nigdy nie zapomnę.
***Dwa dni wcześniej.***
-Łukasz, Łukasz, Łukasz!-krzyknął Tomasz Swędrowski.
-Słucham?-jąknąłem.-Jakiś problem?
-Wyznaj jej, naszą tajemnicę.Jeżeli ją skrzywdzisz, nie ręczę za siebie.Twoje uczucie, musi jak najszybciej wygasnąć.Jesteście rodzeństwem.Powinniście to uszanować.Pomyśl, jakie kibice, będą mieli o was zdanie, opinię.Zniszczą wam życie!
-Nie interesuje mnie, zdanie innych.Kocham pańską córkę.To jest najważniejsze, prawda?
-Słyszysz, jakie brednie twierdzisz, mi przed nosem?!-ryknął.-To byłoby kazirodztwo!
-Nie mamy dokładnych wyników.Nie wiemy, czy jest tak naprawdę.
-Śmiesz twierdzić, że kłamię?-odparł ze złością, w oczach.
-Dopóki, nie otrzymam karty, z wynikami DNA, uznaję to, za wymyśloną opowieść.Kornelia, ma już dwadzieścia pięć lat.Nie jest siedmioletnią, dziewczynką, która jest ciekawa świata.Jest odpowiedzialną i szczerą, kobietą, która wie, czego chce w życiu.-odszedłem.
***Teraźniejszość.***
-On wiedział, o twoim uczuciu, do mnie?
-Podsłuchał rozmowę, moją i Krzyszofa Ignaczaka.Wyznałem mu, aby mieć pewność, że mógłbym Cię prosić, o rękę.
-Nie rozpędzasz się?-spytałam, groźnym tonem.-Łukasz, mimo, że oboje czujemy to samo, nie możemy być razem.Zbyt duża różnica wieku, opinia.Chcesz zakończyć swoją karierę reprezentacyjną, przeze mnie?
-Marzeniem każdego sportowca, jest godne reprezentowanie, własnego kraju, w rozgrywkach międzynarodowych.Ja, miałem tę szansę, trzynaście lat z rzędu.Mój czas, już przeminął..
-Nie możesz, tak postępować.Musisz grać, to twój żywioł.Nie możesz, zrezygnować z występów, z kadrze.Nie pozwolę, Ci na to.-pogroziłam palcem.
-Dziękuję, ale jestem zmęczony.Mam już swoje lata.Teraz, mam chęć spędzić, ich resztę, z Tobą u boku.-złapał mnie za rękę.
Przeprosiłam, odhaczając swoją dłoń, od jego, po czym usłyszałam głos, tuż za moimi plecami.Nie chciałam się odwracać, z niechęcią ujrzania Macieja.Jednak, nie był to on.Był to ponad dwumetrowy olbrzym, o ciemnych włosach, i przepięknych niebieskich oczach.Uśmiechnął się lekko, po czym rozpoczął, przemiłą rozmowę.
-Łukasz, wyrywasz każdą, pannę, którą napotkasz, na swojej drodze?-zaczął.
-Bartek, nie wnerwiaj mnie.-zaśmiał się, rozgrywający.-Gdzie zgubiłeś, Natalię?
-Jak to kobieta, za pewne pięciogodzinne rozmówki, z przyjaciółką.-rzekł.
-To jest, Kornelia.-odpowiedział.-Poznajcie się.
-Miło mi Cię poznać.-odparł, przyjmujący.-Nazywam się, Bartosz Kurek.
-Mnie także.Kornelia Swędrowska.-wysunęłam rękę, w przyjaznym geście.
-Zbierzność nazwisk..-nie skończył.
-Nie.-posłałam kroplę uśmiechu.-Córka, Tomasza Swędrowskiego.
-Masz przewspaniałego, wiecznie, uśmiechniętego ojca.Legenda polskiej siatkówki.
-Nie, sądzę, lecz dziękuję.
-Rozmowa, dopiero się rozkręca, niestety-uciekam.Wam, też to radzę, złapie was deszcz, i nie będzie za ciekawie.Do zobaczenia, wkrótce.-pomachał ręką.
Odwzajemniłam czynność, w geście pożegnalnym.Spoglądając, w niebo, dostrzegłam czarne,  niezbyt zadawalające chmury.Nagle, w błyskawicznym tempie, krople wody, osuwały się, prosto z nieba.
-Będziemy tu tak stali?-spytałam.-Przemokniemy i zachorujemy.-zdygotałam zębami.
-Jest romantycznie, nie uważasz?-objął mnie, w tali.
Poczułam, jak dłonią, maszeruje, po mojej twarzy.Osłaniając włosy, lekko musnął w usta, po czym zatopił się, w nich.Nie potrafiłam zaprzestać, jednak, nie miałam innego wyjścia.
-Nie mogę, przepraszam.Jesteśmy rodzeństwem.Zostańmy, na takiej relacji!
-Nie potrafię.Kornelia, doceń to, proszę!-powtórzył czynność.
Odrywając się, uciekłam, w ślepą uliczkę.Odwracając się, widziałam, jego zasmucone obliczę.Źle postąpiłam, pozostawiając go tam, bez żadnego pożegnania, ale nie mogłam narażać, jego kariery oraz jego osobowości, na to, aby ktoś, uprzykrzał mu życie..
_____________________________
Przepraszam, że piszę beznadziejnie.
Dziękuję za każde odwiedzenie bloga.
                                                                                     
                                                                                                                        

sobota, 13 lipca 2013

"Ruszaj do przodu, obierz drogi cel."

I call you, when I need you, and my heart’s on fire.You come to me, come to me, wild and wired.You come to me, give me everything, I need.Give me a lifetime, of promises, and a world of dreams.Speak the language, of love like you know what, it means, and it can’t, be wrong.Take my heart, and make it strong.You’re simple the best!-podśpiewywałam.
-Mar del Plata, Final Six-nie dla reprezentantów Polski, w piłce siatkowej mężczyzn.-wypowiedział dziennikarz.
-What, the fuck?!-wrzasnęłam.
Po omacku, wypatrucjąc telefonu komórkowego, przysłuchwiałam się wypowiedziom telewizyjnym.Wodospad łez, poczerwieniała twarz, ogromny smutek..
-Czy ta wiadomość..-nie dokończyłam.
-Tak, to prawda!-krzyknęła, markotna Emilia.-To jest już koniec, nie ma już nic.-odparła z poetyckim akcentem.
-Nie mogę w to uwierzyć!-wydarłam się.-Jak samopoczucie, Michała?
-Jest przetrenowany.Z łydką, jest prawdopodobnie, wszystko w porządku.
-Samopoczucie?-spytałam.
-Ułamany, przygnębiony, zmartwiony, przybity, nieszczęśliwy, udręczony, smętny, ponury.-wypowiadała.
-Pozostał nam..jutrzejszy mecz, który uznajemy, za ‘sparing’, oraz tegoroczne, Mistrzostwa Europy, we wrześniu.-syknęłam, poprzez zęby.
-Nie obronimy tytułu, sprzed roku.-rozpłakała się.-Dlaczego oni?-burknęła.-Powiedz mi, dlaczego?!
-Nie mam pojęcia.-posmutniałam.-Najwidoczniej, nie byli przygotowani na tegoroczną Ligę Światową.Nie należy także, obciążać porażką, naszego trenera-Andreę Anastasiego.
-Nie mam zielonego, żółtego, pomarańczonwego, różowego, pojęcia, dlaczego tak, a nie inaczej.-rozłączyła się.
Bez namysłu, rozpoczęłam krzyczeć, wiszczeć, płakać bez ustatku.Nie potrafiłam, nad sobą zapanować.Dochodząc do swojej osoby, zabudziły się, we mnie wspomnienia.Hala sportowo-widowiskowa, mecz, Polska-Brazylia, Łukasz, idealne miejsca, Łukasz, niesamowita atmosfera, Łukasz, genialne, przeżyte emocje, Łukasz.Czy to naprawdę, cholerne przeznaczenie?-spytałam samej, siebie.
Czując, donośną wibrację, telefonu komórkowego, szybkim tempem, wcisnęłam zieloną słuchawkę, po czym przyłożyłam urządzenie, do ucha.
-Kornelia Swędrowska, przy telefonie.Z kim mam przyjemność rozmawiać?
-Maciej Janowski, dzień dobry.-zaśmiał się.
-Skąd masz mój numer?!-wnerwiłam się.
-Nie dawno, poznani przyjaciele, zawsze są do usług.
-Nie ważne.Czego chcesz?
-Pogawędzić, spotkać się, omówić..
-A mamy, o czym?-rzekłam z ironią.-Nie sądzę.Żegnam!
-Poczekaj chwilę!-krzyknął.-Umówmy się.Ta rozmowa, nie będzie dotyczyła, naszej przeszłości.To bardzo, bardzo, bardzo ważne.Możemy, wręcz musimy o tym pomówić.-nie odpuszczał.
-Rynek Starego Miasta.-odparłam ze zniesmaczeniem.
-Piętnasta trzydzieści.-rzekł niepewnie, po czym odłożył połączenie.
Punkt czternasta pięćdziesiąt trzy, opuściłam zamieszkałe, miejscowisko.Krótki, dla odświeżenia spacer, po Nowym Świecie..i Rynek..
-Kornelia!-usłyszałam głos, zza pleców.
-Szybko, zwięźle i na temat.Nie mam ochoty, na dwugodzinne plotki.
-W piątek, po meczu.Gdy Cię spotkałem..potem, ty poszłaś, po rozmowie, z tym siatkarzem-Łukaszem Żygadło..
***Dwa dni temu.***
-Znasz, tą dziewczynę?-spytał, oblany potem.
-Owszem.Jakiś problem?-zlałem go.
-Muszę wiedzieć, o niej, wszystko!-krzyknął.
-Jest dwudziesto-pięcioletnią kobietą, z pasją.Ukończyła tutejszą Akademię Wychowania Fizycznego.Niezwykle wysportowana.
-Adres, numer, e-mail..cokolwiek?-spytał.
-Aleje Jerozolimskie.Nowoczesna kamienica.Piętro szóste.
-Dziękuję Ci.-odszedł, z uśmiechem.
***Teraźniejszość.***
-Co ty człowieku, nawyrabiałeś?!-spoliczkowałam go.
-Au!-wrzasnął.-Ten siatkarz się stara, nie widzisz tego?
-A ty nie widzisz tego, że próbuję go odsunąć od siebie?-wydarłam się.-Nie chcę ZNÓW, mieć na głowie dziennikarzy, fotoreporterów.-odeszłam.
W głowie, miałam totalny mętlik.Idąc, jak burza w upalną noc, nie spostrzegałam nikogo, prócz wydrapanego podłoża.Nagle, potykając czyjąć osobę, upadłam z hukiem.
-Cholerne, deja vu!-pisnęłam.
-Poraz trzeci, praktycznie i teoretycznie, w tym samym miejscu.
-Za co?!-wykrzyczałam.-Boże, mój najukochańszy, za co?!

________________________
Rozdział, zdecydowanie na nie.
Oceniamy & komentujemy!

wtorek, 2 lipca 2013

"Mam pistolet, dwa naboje, i nas dwoje."

Mam moc w sobie, ona kroczy ze mną, a siła w żyłach pływa na pewno.Szacunek, respekt, braterstwo, jedność, pomocna dłoń, przyjaźń i pewność.-burczałam.
Siedząc samotnie, na niezbyt wygodnym meblu, mający z tyłu niedobrane oparcie, przyglądałam się gigantycznym kroplom deszczu, które błyskawicznym tempem, spływały po przezroczystej szybie, za którą można było dostrzec, Pałac Kultury i Nauki w Warszawie.
Odczuwając wibrację telefonu komórkowego, starałam się zwinnie wyjąć urządzenie elektroniczne.Sprawnie wciesnęłam przycisk, koloru zielonego, po czym zaczęłam rozmowę.
-Dzień dobry!-wrzasnęła pełna uśmiechu Emilia.-Gotowa, na dzisiejsze starcie naszych najukochańszych orłów?!
-Dla kogo dobry, dla tego dobry.W sumie, nie mam nic do stracenia, aby pójść na ten mecz.-mruknęłam z irionią w głosie.
-Cieszę się, i nawet nie wiesz jak bardzo!-krzyknęła.-Spotkamy się na miejscu, na Powiślu, około godziny siedemntastej trzydzieści.
-Postaram się być punktualnie, ale nie obiecuję.-odłożyłam połączenie.
Momentalnie nadeszła godzina, w której opuściłam mój opustoszały, i nieziemsko wyposażony apartament.Zmierzając w umówione miejsce, w promieniu dwustu metrów, nie trudno, było niezauważyć dominujących barw naszego państwa.W społeczeństwie, które krzyczało, huczało i przejmowało się tylko, i wyłącznie wygraniem dzisiejszego starcia z Brazylijczykami, nie mogłam dostrzec osoby, która w tym momencie, okazała się być moją jedyną deską ratunku.
-Myślałam, że już Cię nie znajdę!-powiedziała zachwycona Emilia.
-A jednak Ci się udało..Miło mi, znów Cię zobaczyć.-utulałam towarzyszkę.
Przechodząc próg obiektu sportowego, zaczęłam uśmiechać się od ucha do ucha.Zasiadłam na swym miejscu, trzymając zacisnięte głęboko kciuki.
-Jak wrażenia, emocje?-spytała niepewnie.
-Niesamowite.Nie mogę doczekać się pierwszego gwizdka.-wrzasnęłam.-Zaraz..-spochmurniałam.
-Co się stało?!-odparła przerażonym głosem.
-Kim jest siatkarz, z numerem piętnastym na koszulce?
-To nasz najwspanialszy na całym świecie, rozgrywający-Łukasz Żygadło.Jest świetny, przezabawny i uwielbia swoich kibiców.Wiele osób bardzo ceni jego grę i osobowość.Dlaczego, tak nagle zerwało Cię, na to pytanie?
-W dniu śmierci Nikodema, napotkałam podobnego mężczyznę.Pomógł mi.Bardzo przejął się moim niegroźnym upadkiem, po tym, jak nabuzowana wydarzeniami z tamtego dnia, wpadłam niefortunnie, tuż pod jegomość.
-To nie mógł być Łukasz.-zaśmiała się.-Reprezentacja przebywała w miejscowości, pod nazwą Spała.Warszawę zawitała w środę.-rzekła.
-Te zdarzenie miało miejsce dnia wczorajszego..-posmutniałam.
-Przepraszam, nie sądziłam, że to jest dla Ciebie aż tak trudne.Nie chciałam dąrzyć tego tematu.Wybacz mi.
-Nie mamy o czym rozmawiać.Skupmy się na porządnej grze, naszych orłów.Muszą wygrać.Publiczność, jaka zawitała dzisiaj na halę, wesprze każdego, z naszych graczy.-uśmiechnęłam się.
Wielka, sportowa atrakcja, zakończyła się porażką reprezentacji Polski.Ze łzami w oczach, posmutniałą miną i drżącymi rękami, poczułam, na karku zimny, dyszący oddech.
-Maciej?-zdzwiłam się.-Co ty robisz w Warszawie, a tym bardziej na meczu reprezentacji Polski, w siatkówce mężczyzn?
-Tuż, po żużlu-kocham siatkówkę, więc pomyślałem, że w końcu wybiorę się na tą świetną rozrywkę.-rzekł chrypkim głosem.
-Nigdy się nie udzielałeś, ze swoimi pasjami.Przedstawiam Ci, Emilię Winiarską.Jest rodzoną siostrą, siatkarza z numerem drugim na biało-czerwonej koszulce.
-Miło mi, Cię poznać, Emilio.-dodał z zadowoleniem.
-Mnie również.-odwzajemniła czynność.
-Kornelia?-spytał Łukasz, zawdziwiony moim widokiem.-Nie mogę w to uwierzyć!
-Tak.-spochmurniałam.-Ja też nie mogę uwierzyć w to, że przypadkowo, w niezadawalający dzień, napotkałam na swej drodze, siatkarza, występującego w reprezentacji.
-Ten świat jest maleńki.-dodał.-Nie sądziłem, że lubisz oglądać nasze wyczyny.
-Prawdę mówiąc, ja także.-rzekłam ironicznie.
-Poznamy się lepiej?-zapytałam niepewnie, z błyskiem w oczach.-Bardzo, ale to bardzo mocno mi zależy, ponieważ wydajesz się być mądrą, inteligentą, i oczywiście przepiękną kobietą.
-Schelabiasz mi.-burknęłam.-Zaraz się zaczerwinię.-odpowiedziałam obojętnie.-Przechodząc do setna sprawy, nie mam ochoty.Twoje zagożałe fanki, próbują z Tobą pomówić.-mruknęłam.
-Oto mój numer.-podał skrawek, obskórnej, pomarszczonej karteczki.-Oddzwoń, gdy będziesz potrzebowała jakiejkolwiek pomocy.Z wielką chcęcią-jestem do dyspozycji.
-Raczej, nie skorzystam, ale dziękuję, za dobre chęci..
Opuszczając obiekt sportowo-widowiskowy, uświadomiłam sobie, jak arogancko, prostacko, podle i złośliwie, potraktowałam miłego, przystojnego i jakże umięśnionego, rozgrywającego reprezentacji Polski.

______________________
Mamy już drugi rozdział.
Oceniamy &  komentujemy!

niedziela, 30 czerwca 2013

"Nic nigdy, nie trwa wiecznie."

-Słucham?!-krzyknęłam.-To nie może być prawda!
-Niestety, wraz ze szpitalnym personelem, potwierdzam tą wiadomość.Zgon nastąpił około godziny piętnastej dwadzieścia sześć.-odrząknął.
-To jest nie możliwe!-wrzasnęłam.
-Bardzo mi przykro, z tego powodu.Szczere wyrazy współczucia dla najbliższych.
-Proszę?!-wybuchłam euforią.-Mój najwspanielszy, najlepszy, najukochańszy przyjaciel, z którym przeżyłam wiele przygód, milion porażek, tysiąc upadków i wiele, wiele wzlotów-nie żyje!
Oparłam się o szarawą, obskórną ścianę.Osunęłam się w stronę dołu, po czym zaczerwienioną twarz, schowałam w drżących i zziębniętych dłoniach.Wolałabym przejść na tamtą stronę, odpocząć, od ludzi, którzy nie mają do Ciebie szacunku, aby choć chwilę, poczuć się wolną.
-Nalegam, aby w trybie natychamiastowym, zatelefonować oraz poinformować rodzinę, o śmierci ich bliskiej osoby.-rzekł.
Ocierając oblicze, po omacku, starałam się znaleźć telefon komórkowy.Wykręciłam numer, przyłożyłam słuchawkę do ucha, po czym usłyszałam znajomy, lubiany, anielski głos.
-Cześć, Kornelia.Dawno się nie odzwzywałaś.Coś się stało?
-Jak najszybciej, w obecności rodziców, masz się stawić w Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim, przy ulicy Kondratowicza.Proszę Cię, nie każ mi się tłumaczyć.-rozłączyłam się.
Tępo wpatrując się przed siebie, ujrzałam znajomą sylwetkę, która właśnie zwróciła się do mnie, bardzo przestraszonym tonem.
-Czy coś poważnego Ci się stało?
-Mnie nie.Nie wiem, jak mam Wam o tym powiedzieć..
-Ależ o czym?-zapytała niepewnie starsza kobieta.
-Nikodem..Wasz syn, twój brat, mój kompan-nie żyje.-wymówiłam przez zęby.
-Co takiego?!-wrzasnęła przerażona Laura.
-Mój syn..Jak do tego doszło?-spytał ojciec.
-Odwiedził mnie na campusie.Zaprosił na pogawędkę.
***Dwie godziny wcześniej.***
-Jak dobrze, że Cię widzę.Bardzo się za Tobą stęskniłem.
-Ja za Tobą też.Przejdziemy się?
-Owszem, musimy porozmawiać.
-Więc, proszę zacznij.-prychnęłam.
-Kornelia, nie mam już sił, ciągnąć tego życia..
-Doceń, to co masz, bo kiedyś może Ci tego zabraknąć.Masz wspaniałą rodzinę, idealny kierunek studiów, niczego Ci nie brak.Czego chcieć więcej?
-Nie rozumiesz moich problemów.Naprawdę, nie radzę sobie już.
-Mówisz głupstwa.Ułoży się, zobaczysz.Potrzeba czasu.Bądź cierpliwy.
-Dla mnie nie ma już czasu.Muszę odejść..Przepraszam, kocham Cię.-zniknął..
***Teraźniejszość.***
-Czy Nikodem popełnił samobójstwo?
-Nie mógł dalej tak żyć.Teraz będzie mu lżej.Nie będzie przejmował się problemami.Nie będzie płakał, nie będzie miał już nieprzespanych nocy.Spotkał Boga, który mu pomoże.Weźmie go, pod swoje skrzydła i zajmie się nim, jak każdym dobrym i uczciwym człowiekiem.
-Nie docenialiśmy go, prawda?
-Mylicie się.Za mało czasu mu poświęcaliście.Na pierwszym miejscu była praca, pieniądze, dzieci.Nie potrafiliście dostrzec, że wasze pociechy, potrzebują rodzicielskiej miłości.Przepraszam, ale ja już nie mogę.-wybiegłam.
Rozpędzona, mijałam różnorodne typy społeczeństwa.Nie patrząc przed siebie, moją krętą drogę, zastawił mi dwumetrowy mężczyzna, o niezwykle kakaowych oczach.Zahaczając o niego, wypuściłam w niepamięć przeżycia, związane ze zmarłym towarzyszem.
-Serdecznie, bardzo przepraszam.
-Nie ma sprawy.Każdemu się zdarza.Zwałsza w tak ponury i niefortunny dzień.
-Też tak sądzę.-wysłałam kroplę sztucznego uśmiechu.-Naprawdę, jeszcze raz przepraszam.
-Mam nadzieję, że poprzez upadek, nic się nie stało..
-Bywało lepiej, ale dziękuję panu, za pamięć.
-Zamieńmy pana, na imię.-uśmiechnął się.-Łukasz.-wyciągnął umięśnioną dłoń.
-Kornelia, lecz przepraszam, ale dnia dziejszego, nie mam ochoty na zawieranie nowych znajomości.Wybacz, ale ten dzień, nie należał i nie będzie należał do udanych.Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się zobaczymy, ale teraz muszę już iść, choć sama nie wiem tak naprawdę, w którym kierunku zmierzam.
Z nadzieją, na lepsze jutro, krocząc dumnym krokiem, z lekkim uśmiechem, a zarazem smutkiem na twarzy, próbowałam zapomnieć o tym, co łączyło mnie, i Nikodema..
                                                          ________________________
                                                             ROZDZIAŁ PIERWSZY!
                                                             oceniamy & komentujemy.

piątek, 28 czerwca 2013

Prolog.

Życie jest zabawne, prawda?
Kiedy myślisz, że wszystko sobie poukładałaś, kiedy zaczynasz snuć plany i cieszyć się tym, że nareszcie wiesz, w którym kierunku zmierzasz, ścieżki stają się kręte, drogowskazy znikają, wiatr zaczyna wiać we wszystkie strony świata, północ staje się południem, wschód zachodem i kompletnie się gubisz..

Całuję, Am.

piątek, 31 maja 2013

Bohaterowie.

MAJ, 2013.


 „Dopóki walczysz-jesteś zwyciężcą.”


Bohaterowie:

-Kornelia.
-Melania.
-Emilia.
-Laura.

-Nikodem. †
-Ernest.
-Alan.

-Łukasz Wiśniewski.
-Zbigniew Bartman.
-Michał Winiarski.
-Łukasz Żygadło.
-Fabian Drzyzga.
-Facundo Conte.
-Bartosz Kurek.
-Maciej Muzaj.
-Karol Kłos.

-Reprezentacja Polski w piłkę siatkową mężczyzn.
-klub ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
-klub Asseco Resovia Rzeszów.
-klub PGE Skra Bełchatów.